Coraz częściej słyszy się, że ktoś jest „anty-systemowy”. Czy ja tak o sobie myślę? Hm… Może zacznę od tego, czym (w moim odczuciu) jest ten tzw. SYSTEM.
Osobiście, jestem zafascynowana najróżniejszymi systemami, jakie potrafi stworzyć człowiek. Spójrzmy na przykład na niektóre systemy zrównoważone (sustainable systems), łączące nowoczesne technologie z prawami natury i sprzyjające zarówno ludziom jak i środowisku. Przecież to piękne!
Jednak ten nasz „SYSTEM” (przez duże „S”) nie mieści się nawet w definicji tego słowa i nazywanie go w ten sposób jest bardzo mylące. Pojęcie ”SYSTEM” oznacza powiązania, elementy, procesy i sprzężenia, które działają razem i realizują dany cel. Jaki więc cel realizuje ta nasza sztucznie stworzona rzeczywistość oparta na przepisach, zapisach, umowach, nie respektujących ani człowieka ani przyrody? Pytam tylko retorycznie- samą siebie, bo serio nie wiem (!?). Po prostu nie potrafię siebie samej przekonać, że to, z czym mamy do czynienia jest systemem.
Dlatego w swoim rozumieniu, nie jestem wcale anty-systemowa 🙂 . .Natomiast jeśli miałabym powiedzieć czy zgadzam się z tym, w jakim kierunku idzie nasz Świat i tzw. ”postęp”, to powiem, że: „Nie!”
Coraz głośniej mówi się, że mamy do czynienia z matrixem, który niczym lepka pajęczyna trzyma ludzi w zniewoleniu. Nie chcę jednak teraz wchodzić w te tematy, bo to jest subiektywne doświadczenie rzeczywistości (jedni widzą i czują tak; a inni- inaczej).
Dla mnie chyba najwłaściwszym słowem będzie tu UWIKŁANIE. Współczesny człowiek, czy tego chce czy nie, żyje w UWIKŁANIU. Jest oderwany od Natury i sztucznie wpłatany w niezdrowe zależności oraz mechanizmy wyzysku i władzy. Nierzadko – na wielu poziomach, tj. finansowym, emocjonalnym, energetycznym. To nas wysysa niczym cytryny! Drenuje z nas energię i moc, którą potrzebujemy do pięknego i kreatywnego życia. Zamiast żyć- walczymy o przetrwanie. Zmuszamy się do parcia naprzód w nadziei na polepszenie swojej sytuacji.
Dlaczego w tym trwamy?
Powodów jest pewnie tyle, ilu ludzi na Świecie. Część z nas po prostu chce i dobrze się w tym odnajduje. Część z nas – boi się zmian i nie widzi możliwości innego życia.
Co więcej! My wręcz uwielbiamy profity, jakie na nas spływają, gdy dobrze gramy w tą z góry narzuconą nam grę (pieniądze, kariera, sława)…
I tu właśnie zahaczam o jeden z głównych powodów mojego pójścia w las… Ja się po prostu duszę, w takiej „ustawce”. Męczą mnie te najróżniejsze sprawy, zależności, nakazy, zakazy, które należy sumiennie wykonywać, by w zamian dostać jakiś profit (np. fajną wypłatę). Osobiście nie mogę oprzeć się wrażeniu, że my wszyscy gramy w jakąś grę punktową dla dorosłych! Grę, w której gracz zbiera punkty ( BIKi, sriki itp) i zdobywa nowe levele… Hm…Ta gra, mnie nie kręci i nie chcę w nią grać
Pragne żyć, tworzyć, dawać, a nie zarabiać, osiągać, brać…Tak, wiem, że to nie musi się wykluczać, ale będąc „uwikłaną” bardzo ciężko jest wyłuskać czas na bycie bezproduktywnym, cieszenie się życiem bez spiny, realizację zwariowanych pomysłów i życie dniem. No dobra! może za bardzo filozofuję .. ale próbuję przedstawić swój (dość odjechany) w tym temacie punkt widzenia. Poza tym ostrzegałam na początku, że ten wpis będzie szczery do bólu!! Także nie przedłużając tego wywodu, skwituję, że to nasze off-gridowe życie ma wiele wspólnego z wewnętrzną potrzebą „odwikłania się” i życia po swojemu.