Plasikowe śmieci w lesie

„o Kurczę, znowu świat jest na granicy zagłady”…takie tam o znieczulicy ekologicznej, plastiku i nawykach konsumenckich

Tak dużo słyszymy o tragicznym stanie środowiska naturalnego i grożących nam katastrofach ekologicznych, że aż nic z tym nie robimy. Nastąpiło powszechne przesycenie tematem i idąca za tym znieczulica.

Pochłonięci prozą życia i jakże ważnymi sprawami jak zarabianie kasy, polityka, piłka nożna czy inne podskoki z nartami na nogach, zdajemy się tego nie zwracać uwagi na powagę sytuacji.

A nasza Planeta woła o pomoc. Zwierzęta patrzą na nas swoimi cudnymi oczami i czekają aż się obudzimy…

Jasne – wzruszamy się od czasu do czasu gdy widzimy cierpiące zwierzęta. Jasne – słyszymy rozpaczliwe głosy ekologów, straszące nas globalnym ociepleniem. Obserwujemy szczyty klimatyczne, kampanie polityczne dotyczące smogu itd… Jednak to wszystko wpisało się w naszą rzeczywistość już tak bardzo, że po prostu przelatuje obok nas . No może czasem trochę denerwująco bzyczy niczym nawiedzona mucha, jednak żadnej znaczącej zmiany w naszym życiu nie wywołuje.

 

Dlaczego tak jest?

Wydaje mi się, że chodzi o tu o poczucie winy. To niewygodne uczucie, którego nikt nie chce czuć tak bardzo, że wolimy je od siebie odpychać albo właśnie zwalać winę na kogoś innego. Poczucie winy nie motywuje nas do działania; nic więc dziwnego że nie potrafimy wziąć odpowiedzialności za stan naszej Planety we własne ręce (i we własnym zakresie).  

To oczywiste, że zwykli ludzie nie chcą płacić wysokich podatków za śmieci, czy też odpowiadać za smog. Większość z nas wewnętrznie czuje, że płacić powinny korporacje, fabryki, fermy, branża transportu lotniczego, morskiego, itp.,  bo to one powodują największe spustoszenie w środowisku naturalnym.

Natomiast wielcy gracze i politycy na ich usługach,  dowalają nowe podatki, obarczając nas winą za to, że źle segregujemy, mamy nieodpowiednie piece w domach, itp.

Obywatele  jako „nieświadomi ludzie” czynią środowisku zło, natomiast „oni-ustawodawcy” działają ku lepszemu, debatując na przykład nad wycofaniem  z obiegu…. PLASTIKOWYCH SŁOMEK!!!!!! Naprawdę?!!!!  Czyżby nie dało się podejść do tematu bardziej kompleksowo? Czy na prawdę działania będą się opierać na wycofywaniu z rynku pojedynczych grup produktów? Ile to ma potrwać? 100 lat?  ehh…

W tym miejscu rozwinę temat plastiku, bo to jedna z moich zmór dnia codziennego

Generalnie mamy już takie technologie i tworzywa pochodzenia naturalnego (jak chociażby te z konopii ), że można by spokojnie zastąpić nimi  plastik w większości produktach i opakowaniach.

Jednak wprowadzenie alternatywnych tworzyw nie jest wcale na rękę koncernom naftowym.  bo plastik jest produkowany z odpadów po ropie. 

Krew ziemi (ropa) jest wysysana na potęgę i  za wszelką cenę (wojny, niszczenie lasów w Amazonii, itp.), a produkty uboczne z produkcji paliw są wykorzystywane do produkcji niczego innego jak właśnie PLASTIKU.

Dla przykładu taki przemysł kosmetyczny to „swoiste wysypisko śmieci ” dla koncernów naftowych, które „utylizują” swoje odpady, wciskając je do kremów, szamponów, itd.

Następnie robią reklamy z pięknymi modelkami i taka zwykła Ania leci do drogerii i płaci swoimi grosikami za te super specyfiki (czyt. odpady po wydobyciu ropy). Żeby tego było mało, to nie dość, że taka Ania to kupuje, to jeszcze namiętnie używa, wklepując codziennie w skórę i obserwując czy już wyładniała czy jeszcze nie. Jeśli nie wyładniała, to kupuje następny i następny krem z tym samym zapałem i nadzieją!

Doskonale wiemy, że nie jest to obojętne dla jej zdrowia. Przez skórę wchłaniają się toksyny do organizmu, więc to wszystko jest w gruncie rzeczy ze szkodą dla jej zdrowia, a może nawet i życia. No i ile śmieci jest przy tej okazji wygenerowanych..

Tak w  dużym uproszczeniu wygląda ten obłęd decyzji produkcyjno-zakupowych, w jaki jesteśmy wszyscy uwikłani.

Od ignorancji do świadomości

Po obejrzeniu setek dokumentów o tematyce ekologicznej oraz naocznej obserwacji degradacji środowiska naturalnego wciąż jakaś część mnie wypiera ze świadomości, że jest aż tak źle.

Jako osoba z natury lubiąca przyjemności  i dość lekko podchodząca do życia, długo zamiatałam pod dywan tego typu niewygodne kwestie. Jednak przyszedł czas, że zabrakło mi już argumentów dla samej siebie. Dlatego zaczęłam szukać przyczyny swojej pasywności oraz niemocy w próbach zmiany nawyków zakupowych.

Po pierwsze doszłam do wniosku, że my najzwyczajniej nie lubimy czuć się winni i dlatego nie poczuwamy się do odpowiedzialności.  Innym powodem jest to, że jesteśmy oderwani od Natury. Zbyt często zapominamy, że jesteśmy jej częścią, bo nie czujemy bezpośredniego połączenia z Planetą. 

No bo jak czuć to połączenie skoro  większość z nas na co dzień zajmuje się głównie pracą, której nie lubi, zarabianiem i wydawaniem?

Kupując, próbujemy wypełnić brak czegoś ważnego. Kupując, szukamy szczęścia… Produkty zdają się przemawiać do nas „KUP MNIE, JA CIĘ USZCZĘŚLIWIĘ”

Dążąc do sedna moich wypocin, nie piszę tego wszystkiego z pozycji osoby, która jest ZERO WASTE i chce teraz  wszystkich nawracać. Jestem tak samo odpowiedzialna za brak konkretnych działań jak większość ludzi. Wciąż zdarza mi się kupować produkty, które nie służą ani mi ani Planecie. Jednak zmiana nawyków zakupowych, to mój cel, który od jakiegoś czasu sukcesywnie realizuję.

Obserwując siebie, widzę, że im bardziej jestem szczęśliwa tym mniej skłaniam się ku kompulsywnemu kupowaniu (co kiedyś na serio było moim problemem).

Myślę, że poczucie szczęścia wewnętrznego jest bardzo ważne w zmienianiu nawyków zakupowych.

Bo jeśli czuję się dobrze ze sobą, to czy stanowić mi będzie, że ta ładna kiecka, którą mam na sobie jest z lumpeksu? No nie! Będę się nawet nią cieszyła bardziej niż nową (bo tańsza i z re-obiegu).

Widzę też ogromny związek posiadania pasji w życiu ze zmniejszoną potrzebą kupowania. Po pierwsze jesteśmy zajęci i nie mamy czasu na zakupy. Po drugie mamy w sobie więcej wrażliwości, która jest niezbędna by troszczyć się o środowisko.

Kiedyś usłyszałam słowa, że gdyby każdy człowiek odkrył swoją radość i cel w życiu, to wszystko zaczęłoby się odmieniać na lepsze. Przestalibyśmy szukać substytutów szczęścia w rzeczach materialnych i stalibyśmy się odporni na manipulacje, bo manipulować można ludźmi, którzy nie wiedzą czego, tak naprawdę potrzebują.

Ludzie szczęśliwi, łatwiej zmieniają nawyki – przetestowałam to na sobie.

Także to prawda, że Świat jest na granicy...może czeka nas zagłada, a może zmiana na lepsze?

Proponuję Ci nie dołować się tym wszystkim, bo to nic nie da.  Skup się na swoim życiu. Zacznij robić to, co kochasz (czymkolwiek by to nie było) i cieszyć się życiem, a w efekcie obudzisz w sobie wrażliwość na przyrodę i naturalnie zapragniesz dbać o swój dom (ZIEMIĘ).

Z tego miejsca masz już tylko krok do mądrzejszych decyzji konsumenckich.