Dzięki Beatko za Twój komentarz:) To fakt, off- grid wymaga dużo wkładu sił i pracy fizycznej, więc zdrowie jest potrzebne. Co do wieku to zauważyłam, że ludzie robią podobne ruchy zmieniające styl życia, dopiero na emeryturze Najważniejsze, by robic wszystko, co możliwe, aby żyć w zgodzie z własnym sercem. Teraz coraz więcej ludzi odwaca się od narzuconych z góry zasad, bo widzą ich bezzasadności i nadużycia. Myślę, że każdy ma swoją ścieżkę i jej powinien być wiernym. Życzę Ci dużo zdrówka i pozdrawiam!
]]>Marcin, dzięki za Twój komentarz. Życzymy Ci powodzenia i wytrwałości. Nie poddawaj się nawet jak nie będzie łatwo. Noś cały czas w sercu obraz miejsca o którym marzysz. Wyobrażaj sobie jak najwięcej szczegółów i jak najczęściej. To pomoże Ci szybciej i łatwiej wszystko zrealizować. Czuj się jakbyś już tam był! Trzymamy kciuki, a jeśli naprawdę tego chcesz to nie potrzeba nawet trzymać kciuków 🙂
]]>Dzięki za miłe słowa Ben. Nie obliczałem tego. Po prostu tak mi wyszło intuicyjnie. Ze studni do ogrodu mam jakieś 45m. Przy motopompie w piwnicy, kolo studni, mogę użyć całej linii o przekroju 2″. W przypadku wody z jeziora odległość wzrasta do ponad 150m. przy tej odległości musiałbym zredukować przekrój bo węże staja się niepraktyczne, kosztowne i narażone na uszkodzenia. Do tego wzrastają opory hydrauliczne, co sumarycznie da większe zużycie energii. Kolejna rzecz to doginanie 150m w dół zbocza, żeby pompę odpalić. Potem z powrotem aby wyłączyć, jak napełnią się zbiorniki. A właściwie wystarczająco wcześnie aby nie przelewały się. Kolejny aspekt to hałas i spaliny nad jeziorem doprowadzą do wypłoszenia dzikiego ptactwa oraz innych zwierząt. Co do różnicy poziomów, to nie mierzyłem jej ale zakładam, że w teorii, lustro wody w jeziorze nie powinno być niżej a niżeli lustro wody w studni. To raczej ta sama warstwa wodonośna. A tak, pompa jest w piwnicy i nie ma takiego hałasu. Jej kadencja kończy się tak czy inaczej bo zastąpi ją elektryczna, po rozbudowie systemu zasilania i magazynowania. Przynajmniej taki jest plan 🙂
]]>Magda dzięki za podzielenie się swoją historią, a jednocześnie gratuluję! Ja wiem czy gorszych warunków? 😉 My mieliśmy przez pierwszy rok codziennie kolacje przy świecach :):):) Fakt nie jest łatwo, ale to nie chodzi o łatwo tylko o dobrze 🙂 I nie ma to jak własne jedzenie!
Życzymy Wam powodzenia i wytrwałości w realizacji swoich marzeń. Pozdrawiamy Was równie serdecznie!
Iza, dzięki za te dobre słowa. My również życzymy ci dużo siły w realizacji tego o czym marzysz. Czuj się jakbyś już tam była, a wszystko potoczy się znacznie łatwiej i szybciej 🙂
]]>Michał. Dziękuję Ci za ten budujący komentarz. Absolutnie podzielam Twoje zdanie oraz doświadczenia. Kiedyś ktoś powiedział zdanie które utkwiło mi w pamięci, a tłumaczenie brzmi mniej więcej tak: „Odniosłem sukces, ponieważ poniosłem porażkę tyle razy”. W moim odczuciu życie daje nam marzenia abyśmy po nie sięgali :). Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę Tobie kolejnej nieodpowiedzialnej, szalonej, niemożliwej decyzji w życiu 🙂
P.S. A nad którym zalewem mieszkałeś?
Ok,zgoda moje życie miało związek z pracą, przeplatało się, ale wspomnienia , miłość do stada zwierząt wszelakich ( psy koty konie kozy , ptactwo i choćby przydomowy dzik bądź bieliki siadające na dębach na brzegu zalewu ,tuż za oknami ) , pozostaną na zawsze w sercu, pamięci, duszy…
I nawet teraz byłbym gotowy na zmianę, na kolejne zamieszkanie w dziczy.ok, jestem już mniej silny, starszy ale też znam pewne prawidła .. wszystko się da.
Trzymam kciuki za Wszystkich którzy stoją przed decyzją, …zróbcie to. Jeśli nie zrobicie, zostaniecie z marzeniami…ciągle rozdarci
Gdy zrobicie,sami się przekonacie na co Was stać.
Tak trzymać.